Na niebieskim spotkamy się torze…
Z głębokim żalem odebraliśmy informację o tragicznej śmierci jednego z członków naszej kartingowej rodziny. Paweł Marciniszyn, były kierowca, a w ostatnich latach mechanik i opiekun młodych kierowców odszedł od nas nagle, w miniony piątek. Miał 34 lata.
13 grudnia, w wypadku samochodowym we Wrocławiu zginął ceniony Mechanik, bardzo lubiany przez młodych kierowców specjalista, dobry Kolega wielu z nas na padoku i wielki Pasjonat sportu kartingowego. Z kartingiem wiązał swoją przyszłość…
Kilka dni temu rozpoczął przygotowania do nowego sezonu. W głowie Pawła, jak każdego z nas, powstały pomysły na rok 2014. Chciał zorganizować swój zespół, by zawodnicy, których miał pod opieką, mieli jeszcze lepsze możliwości. Swoich pomysłów i planów już nie zrealizuje. Odszedł w piątkowy wieczór pozostawiając w każdym z nas wiele wspomnień.
Paweł potrafił zaszczepić miłość do naszej dyscypliny najmłodszym kierowcom. W minionym roku opiekował się rozwojem kariery młodziutkiego Damiana Mazurka, ścigającego się w kategorii Baby Rok. Pomagał również Miłoszowi Matuszykowi (Mini Rok), a wcześniej współpracował z kierowcami zespołu D&D Motorsport Poland mając pod opieką Mikołaja Solaka (Junior Rok). W wielu z nas zostawiał ciepłe wspomnienia, gdy po ciężkich i pracowitych weekendach wyścigowych analizowaliśmy minione wydarzenia. Był dobrym kolegą, a dla wielu prawdziwym Przyjacielem. Często podpowiadał i pomagał innym mechanikom, którzy potrzebowali wskazówek. Był dobrym specjalistą od przygotowania do wyścigów kartingowych podwozi. Był niezwykle dokładny, dążył do perfekcji. W przyszłym roku miał obronić dyplom na wrocławskiej AWF i w całości poświęcić się sportowi kartingowemu.
Mimo, iż tak nagle i tragicznie od nas odszedł, wielu zawsze będzie o Nim pamiętać. Zwłaszcza ze wspólnych wyścigów na polskich torach, gdy był zawodnikiem. Miłość od pierwszego okrążenia, której doświadczyła spora grupa kierowców, cechowała również Pawła. Wspomina Kuba Rość, mechanik i dawny kolega z wyścigów:
– Pawła pamiętam z lat dziewięćdziesiątych i początku lat dwutysięcznych. Był ode mnie starszy, ale doskonale pamiętałem Go z poczynań na torze. Niedawno, podczas zawodów w Starym Kisielinie wspominaliśmy wiele śmiesznych i zabawnych historii z przeszłości, gdy byliśmy wtedy "za kółkiem", a nie "przy kluczach". Zapytałem Go wówczas: co Cię skłoniło, że znowu wróciłeś do kartingu? Powiedział mi, że z tego nigdy się nie wyrasta i zawsze, kiedy tylko będzie okazja będzie wracał do kartingu.
Wrócił. Po zakończeniu przygody z kartingiem kilka sezonów temu pojawił się jako mechanik w zespole D&D Motorsport Poland.
Mikołaj Solak, kierowca: Paweł jako mechanik był osobą dokładną, ciągle na zawodach czy treningach dążył do tego, żebym jechał jak najszybciej i bardzo mu za to wszystko dziękuję. Zawsze, gdy wychodziliśmy z namiotu na wyścig finałowy zakładał "szczęśliwą" czapkę z daszkiem. Chodził zawsze uśmiechnięty i pełen pozytywnej energii, którą zarażał innych. Bardzo dobrze się z Nim dogadywałem i czuję się jak bym stracił przyjaciela. Na pewno będzie mi go bardzo brakowało.
Przyjaciel Pawła z czasów pracy w zespole D&D Marek Kuc, mechanik: Prawdziwa przyjaźń między nami zbudowała się jak pracowaliśmy w D&D. Był dla mnie wzorem. Znakomicie ustawiał podwozia i potrafił rozmawiać z zawodnikami. Często mu o tym mówiłem, a on odwazjemniał mi się powtarzając, że nie wyobraża sobie, aby ktoś inny przygotowywał mu silniki. To była współpraca w pełnym zaufaniu. Każdy z nas wiedział czego od siebie wymagamy. Zawsze dążył do perfekcji. Gdy mieliśmy problem, to niejednokrotnie całe noce go rozwiazywał. Dla Niego nie było rzeczy niemożliwych – wspomina Marek. – Jeżdżąc w tym roku w innych zespołach spotykaliśmy się na zawodach albo między wyścigami i rozmawialiśmy co jeszcze poprawić, aby nasi zawodnicy byli jeszcze szybsi. Był jednym z autorów znakomitych zawodów w wykonaniu Igora Lejko w Bydgoszczy. To też była zasługa Pawła, bo zasugerował mi co jeszcze mogę poprawić. Pomimo, że nie pracował już w D&D, zależało mu na zawodnikach. To oni byli dla Niego najważniejsi. Potrafił dla nich zrobić wszystko… Wiem, że miał plany budowy zespołu. Chciał całkowicie poświęcić się temu sportowi.
Piątkowy wieczór okazał się ostatnim w życiu Pawła. Tragiczny wypadek, w którym uczestniczył odebrał nam Go bezpowrotnie. Nie spotkamy się z Nim na torach kartingowych, nie będziemy wspólnie żartować, dyskutować, słuchać rad oraz sugestii. Nie będę miał możliwości wysłuchać Jego komentarza do wydarzeń wyścigowych. Nie poproszę o ocenę występu Jego zawodników, nie zapytam o plany na kolejny weekend. Nie spotkamy się na torze fizycznie, choć wszyscy doskonale wiemy, że będzie tam z nami obecny. Kiedyś z pewnością wszyscy przedyskutujemy sytuację gdzieś indziej. I wiem, że zaczeka tam na nas…
Paweł Surynowicz (Polski Karting)
PS. Pogrzeb Pawła Marciniszyna odbędzie się w sobotę, 21 grudnia, o godz. 12.20 na cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu.