Kolejny Rok Cup za nami
W miniony weekend na kartodromie w Bydgoszczy odbyła się druga seria Rok Cup Poland. W zawodach wystartowało 73 kierowców, którzy po raz kolejny walczyli o punkty w tegorocznym sezonie. Nie zabrakło emocji i sportowej walki. Nie zabrakło również kontrowersji i groźnych momentów na torze.
Tylko w jednej kategorii zwycięstwo przypadło innemu kierowcy niż przed trzema tygodniami. Swój debiutancki tryumf zaliczył Kacper Szczurek z Tarnowa, który pokonał rywali w najliczniejszej kategorii Mini Rok. Kacper we wszystkich czterech wyścigach plasował się w ścisłej czołówce i dzięki temu wspiął się na najwyższy stopień podium. W Gostyniu był bardzo blisko, ale przegrał zwycięstwo pomyłką w ostatnim biegu. W Bydgoszczy nie popełnił tego błędu.
Ciekawostką jest, że w Bydgoszczy każdy z biegów Mini Roka należał do innego kierowcy, co świadczy tylko o wyrównanej stawce. W pierwszym tryumfował Szczurek, by kolejne wyścigi kończyli zwycięstwem Jan Antoszewski, Kuba Greguła oraz Michał Kasiborski. Dla Greguły było to pierwsze zwycięstwo w wyścigu tej kategorii. Ścigający się w wielu seriach w tym sezonie kierowca z Krakowa ma już za sobą kilka sukcesów na innych torach.
Na uwagę zasługuje wysoka siódma pozycja Marcina Osaka. Kierowca z Bydgoszczy ma opanowaną nitkę swojego domowego toru doskonale, jednak nie tylko to było wynikiem jego dobrej, równej jazdy. Do czołówki wrócił po długim czasie Hubert Zaręba, który ukończył zawody na szóstej pozycji. Również bardzo dobrze zaprezentował się jeden z najmłodszych kierowców kategorii Marcel Kuc, który ostatecznie zakończył udział na 12. miejscu. Kolejny debiutant Mini Roka, o którym warto wspomnieć to Jan Draniak. Osiemnasta pozycja warszawianina to mimo wszystko dobry wynik. Podopieczny Adama Kałwy z wyścigu na wyścig prezentuje się coraz lepiej w wyrównanej stawce najliczniejszej polskiej kategorii.
Wśród najmłodszych bezsprzecznie najlepszy w Bydgoszczy był Jakub Szablewski. Kierowca ze Środy Wielkopolskiej wygrał trzy z czterech wyścigów tylko w pierwszym oddając zwycięstwo Piotrowi Protasiewiczowi juniorowi. Kuba świetnie prezentuje się w aktualnym sezonie wyrastając powoli na głównego faworyta do zwycięstwa w klasyfikacji generalnej. Trzeci na mecie całych zawodów był Oliwier Pyłka, dla którego było to pierwsze trofeum w króciutkiej historii startów. Oliwier wyprzedził w drodze na podium Kamila Grabowskiego, dzięki drugiemu miejscu w drugim biegu weekendu.
W stawce seniorów po raz kolejny zobaczyliśmy na najwyższym stopniu podium Karola Lubasa, który tylko lepszą czasówką wygrał zawody z Krzysztofem Frankowskim. Podium uzupełnił Kamil Jeleń, drugi kierowca zawodów w Gostyniu, a skromną stawkę kategorii Rok 125 uzupełnili Michał Huebner, Piotr Dembiński, Arkadiusz Balcer i Idalia Czarnocka.
W kategorii Junior Rok najlepszy był Kuba Masztalerz, który tryumfował w kolejnych zawodach. Podobnie jak w Gostyniu, Masztalerz okazał się najlepszy w dwóch wyścigach dzięki czemu zgromadził największą liczbę punktów. Niespodzianką było z pewnością zwycięstwo w pierwszym wyścigu Igora Lejko, który jako drugi przyjechał również w kolejnym biegu. Obu kierowców na podium rozdzielił Jan Krencisz, również dobrze i równo jadący w całych zawodach.
Na uwagę wśród juniorów zasługuje z pewnością debiut sióstr Pankiewicz. Zarówno Julia, jak i Wiktoria prezentowały wysoki poziom i ostatecznie uplasowały się na 4. i 5. miejscu w klasyfikacji indywidualnej, a Bartosz Mila, którego w ubiegłym sezonie oglądaliśmy w kategorii Mini zakończył zawody na szóstej pozycji.
Wielu kontrowersji przysporzył fakt anulowania przez sędziów trzem liderom wyścigu numer 1, Kubie Masztalerzowi, Szymonowi Szyszko i Stanisławowi Garsteckiemu, czarnych flag. Tuż po incydencie z ich udziałem i skróceniu przez całą trójkę trasy przejazdu, obejrzeli oni solidarnie czarną flagę, jednak tuż po wyścigu w niezrozumiały sposób sędziowie zamienili karę wykluczenia na dodatkowe dziesięć sekund. Ważne jest, że wszyscy trzej kierowcy kontynuowali wyścig do końca, co według regulaminu nie powinno mieć miejsca. Kto wie, który z zawodników zostałby zwycięzcą całego weekendu, gdyby sędziowie nie zmienili swojej decyzji. Ta sytuacja pokazuje, iż czarna flaga jest w polskim sporcie kartingowym raczej mitem niż karą ze wszelkimi jej konsekwencjami.
Wśród najstarszych kierowców kolejny tryumf święcił Wojciech Stadnik. Kierowca z Koszalina bez większych przeszkód pokonał swoich rywali w trzech wyścigach i pewnie sięgnął po zwycięstwo. Ścigany w trzech biegach przez zawodników D&D Motorsport Poland Stadnik umiejętnie i bardzo szybko rozwiewał wątpliwości kto jest w Bydgoszczy najlepszy. Ostatecznie, w ostatnim, mokrym wyścigu podróżował bez większej presji, rozstrzygając rywalizację kilkadziesiąt minut wcześniej. Trzy kolejne miejsca w klasyfikacji indywidualnej przypadły w udziale kierowcom „Niebieskich” Damianowi Kaczorowskiemu, Danielowi Zającowi i Mariuszowi Szymczakowi. Kto wie czy na podium nie zobaczylibyśmy po raz pierwszy w historii kobiety, Emilii Wierczuk, która bardzo dobrze prezentowała się w bydgoskiej imprezie, dwukrotnie przyjeżdżając na metę na czwartym miejscu. Niestety, po kontrowersyjnej decyzji sędziów o „puszczeniu” wyścigu numer 2 zaledwie po pierwszym okrążeniu formującym, gdy Wierczuk miała problemy ze swoim gokartem tuż po wyjeździe na tor i nie zajęła swojej pozycji startowej, pogrzebano jej szanse na walkę o wysoką pozycję w klasyfikacji indywidualnej. Ostatecznie uplasowała się na piątym miejscu w zawodach, co i tak należy uznać za sukces tej zawodniczki.
Bydgoski weekend wyścigowy z pewnością zostanie nam w pamięci, jako pierwszy od dłuższego czasu, w którym sędziowie operowali wieloma kolorami flag, od czarnej po rzadko spotykaną, żółto-czerwoną. Po raz pierwszy również doszło do groźnie wyglądającego incydentu na torze z udziałem jednego z sędziów, po którym został on przewieziony do szpitala. Samo sędziowanie pozostawiało wiele do życzenia. Kontrowersyjne decyzje arbitrów przysporzyły wielu niepotrzebnych i niezdrowych emocji.